wtorek, 30 lipca 2013

WIADRO albo człowiek wydrążony - o wystawie moniki zawadzki w praskiej galerii SVIT


Człowiek na wystawie Moniki Zawadzki pod tytułem Wiadro jest postacią wydrążoną. Jest korpusem, który im bardziej pustoszeje wewnątrz, tym twardszym obrasta pancerzem. Ten proces najbardziej widoczny jest w pracy Towel, sheet. No 3 (2013), gdzie bezpośrednim bodźcem do powstania tej realizacji był groteskowy model spodenek do jazdy na rolkach, mający za zadanie osłaniać narażone na upadek części ciała. Bezsprzeczna funkcjonalność takiego odzienia ginie jednak pod przesadną masywnością elementów doczepionych do obcisłej garderoby. Podobną warstwę możemy odnaleźć w kamizelkach, które są częścią umundurowania są służb porządkowych. Na płaskiej rzeźbie autorstwa Zawadzki coś, co pierwotnie miało chronić ciało przed urazem przeobraziło się w geometryczną strukturę wizualną, swoim ułożeniem przypominającą szkielet utworzony z „nieludzko” foremnych kości - stało się symboliczną formą odsyłającą do tego co jest wewnątrz. Dlatego masywna konstrukcja, pozbawiona swojej użytkowej funkcji, staje się narracją na temat estetyki zbroi, która jest odpowiedzią na współczesny, bliżej nieokreślony nastrój zagrożenia. A więc ludzki podmiot, którego wirtualny obraz możemy z powodzeniem stworzyć bazując na podrzuconych przez artystkę fragmentach, jest osobowością defensywną. Samym pancerzem pełnowymiarowej osoby.

Ten model człowieka nowego typu, na wystawie Moniki Zawadzki otrzymujemy we fragmentach, jednakże bez dołączonej instrukcji, mówiącej o tym jak mamy złożyć w jedno wszystkie wrzucone do tego wiadra elementy. Górną jego część odnajdujemy pod rzeźbą Czarny chleb (2013), w postaci czarnego t-shirtu. Złożony w przykładną kostkę leży tam, niczym na półce sklepowej. Taki konsument odżywia się wyłącznie smolistym chlebem omijając kłopotliwy przewód pokarmowy. Kromka, leżąca obok nadkrojonego bochenka, po prostu wpada (jak kamień) do pustego (jak wiadro) fantomu. Bochenek, razem z resztą prac, znajduje się w „pustej”, ascetycznie białej przestrzeni galerii. Czarna jest również rzeźba pod zagadkowym tytułem Damp (Fog) (2013) przedstawiająca fragment kciuka z naderwanym paznokciem. Kształt i rozmiar palca koresponduje z Czarnym chlebem. Bolesny epizod, który może przytrafić się podczas krojenia pieczywa lub innej pracy nożem, tutaj ukazany jest w przeskalowanej formie. Odcięty kciuk został zwieńczony sierpowatym paznokciem, który niczym kosa patronuje całej wystawie. Czy to śmierć ma w herbie ta pozbawiona słońca kraina?

Wiadro to podręczne narzędzie człowieka mieszkającego na wsi. Hodowlane zwierzęta piją z niego wodę, a niejako w zamian napełniają go mlekiem. A więc jego okrąg jest ogniwem łączącym te dwa gatunki, które na wystawie jednak nie tworzą łańcucha pokarmowego. Są one elementami równorzędnie współtworzącymi „naszkicowany” przez Zawadzki, pogrążony w okrutnej mgle, czarno-biały krajobraz. Tę przedziwną symbiozę sugeruje nam również Wiadro (2013), grafika widniejąca na plakacie wystawy. Człowiek i krowa zostali ustawieni tutaj w rzędzie. Te spłaszczone, dwuwymiarowe postaci cierpią na ten samą przypadłość – mają podobnie przerośnięte głowy. Zbyt duża część ciała jest zatem skutkiem wspólnej choroby trawiącej tę „gromadę”. Problem z głową mają również postaci z grafiki In the forest (2013). Rząd ludzkich figur został tutaj odwrócony do góry nogami i brutalnie wkopany w ziemię. W wyniku tego zabiegu, ich wizerunki tworzą coś na kształt lasu. Teraz to nogi, a nie głowy tego towarzystwa, „bezmyślnie” pną się ku górze. Tym sposobem zachowują się jak rybie szkielety na obrazie Maxa Ernsta Fishbone forest (1927) - rosną w kierunku obręczy wydrążonego księżyca.

Człowiek uprawiający ziemię w świecie Zawadzki nie jest EKO. Tak naprawdę jest szkieletem dopiero co z tej ziemi wykopanym. Jego czarne schematyczne ciało zamienia się w narzędzie, które redukuje jego osobowość do zleconego mu zadania. Wykonuje je z założonym na głowę wiadrem. Kiedy indziej jest po prostu krzesłem (Company, 2013). Na grafice Digging (2013) jest głupi jak ziemniak - bezmyślnie rezygnuje z głowy składając ją ziemi w ofierze. Z ofiarą kojarzy się też sam chleb. Podczas czarnego rytuału dzielenia na części, ulega transsubstancjacji - przeistacza się w ciało, przypomnijmy: ciało nowego typu. Natrafiamy na nie pod czarnym ręcznikiem-całunem w pracy Towel, sheet. No 2 (2013). W tej „trumnie” płaskie ciało pocięte na fragmenty spoczywa tam z krową, pokrojoną w ten sam sposób. Tak jakby zostało poćwiartowane razem, tym samym cięciem, wykonanym za jednym zamachem. Może to wszystko jest mroczną instrukcją jak zacząć wszystko od nowa? Przepis na obudzenie ludzkiego gatunku - jego ponowne narodziny? Czyżby głowa potraktowana jak ziemniak wrzucony do wiadra, to jedyne wyjście na to, aby wykiełkowała w niej choćby jedna myśl?

Pewnego rodzaju odpowiedzią na szereg tak postawionych pytań jest jedna z przedstawiony na wystawie prac. Dostarcza nam ona instrukcji: jak wyjść z sytuacji tego dyskretnego pesymizmu. Dominujący nad resztą prac, niczym czarny ołtarz, mural Minuet with Cows I (2006) to płaska kompozycja, oparta na zasadzie lustrzanego odbicia, swoją strukturą nieco przypomina ludową wycinankę. Jest to próba wskrzeszenia ludzi i zwierząt, połączenia ich we wspólnym tańcu - tytułowym menuecie. Wcześniej jednak tancerze, podobnie jak wszystko wokół na tej wystawie, muszą ulec podziałowi. Człowiek ulega rozszczepieniu wzdłuż pionowej linii podziału, natomiast krowa została rozłożona aż na cztery płaskie wizerunki ukazane profilem. Wszystkiemu jednak przewodzi ludzka „para”. Przedstawiona jak zwykle schematycznie, zamiast trzymać się za ręce, dzielą ze sobą jedną wspólną kończynę. Stopione ramiona oddzielone zostały od reszty ciała obłą linią. Podobnie krowy, one również zostały podzielone na części kombinacją podobnych linii. W przypadku krów wydzielone pola mogą odnosić się do łat występujących na ciele tych zwierząt. Jednakże obserwując całość przedstawienia domyślamy się, że białe linie ukazują tor figur tanecznych wykonywanych przez przedstawionych na grafice „pary”.

Menuet, ludowa zabawa, która z czasem stała się obowiązująca na francuskim dworze, tutaj wykonywana z krowami, posiada oczywiście pewien walor szyderstwa z salonowej zabawy. Niemniej jednak, ten taniec dał artystce możliwość stworzenia niejako kompletnego obrazu kultury - gdzie wieś i dwór uczestniczą we wspólnej beztroskiej zabawie, wzajemnie się sobie kłaniając. Taniec stoi w kontrze do ścinania, zarówno ludzkich jak i zwierzęcych, głów. Na tym biegunie sytuuje się również Zawadzki. Za pomocą czarnej magii „wypełnia” człowieka nowego typu nową „treścią”. Tak jakby chciała wystawą Wiadro odczytać pierwotne znaczenie słowa „kultura”, które, przypomnijmy, pochodzi od łacińskiego colere (uprawiać, dbać, pielęgnować…). Tak jakby jeszcze nie wszystko zostało stracone.

*Towel, sheet. No 3CompanyDigging oraz In the forest- prace z serii Wiadro nie zostały włączone do wystawy.

pełna dokumentacja wystawy została zamieszczona na stronie magazynu SZUM

Piotr Pękala

piątek, 29 marca 2013

monika zawadzki - otwarcie wystawy 12.04.2013 / godz. 18:00 / galeria biała


DWA WSPÓLNE POKOJE 



W ramach kolejnej odsłony projektu ende neu zapraszamy do Galerii Białej na wystawę Moniki Zawadzki zatytułowaną Dwa wspólne pokoje. Tytuł wystawy odnosi się bezpośrednio do architektury sali wystawowej, która podzielona jest na dwa sąsiadujące pomieszczenia. Na potrzeby wystawy zostały one niejako „zawłaszczone” i zredefiniowane. Przestrzeń galerii, mimo iż pokaźnych rozmiarów, przeobraża się w „przeludnione” dwupokojowe mieszkanie.

Miejsce do życia, w twórczości Zawadzki, nie jest miejscem przyjaznym człowiekowi. Efekt zamknięcia, jest synonimem dehumanizacyjnej „ciasnoty” charakterystycznej dla współczesnej aglomeracji miejskiej. W tak opresyjnej architekturze deformacji ulega nie tylko wizerunek człowieka. Zilustrowana na wystawie „deformacja” jest symbolicznym ujęciem szerszego problemu jakiem jest społeczna tendencja do „formatowania” ludzkiego podmiotu. Dotyczy to wszystkich poziomów ludzkiej egzystencji. W takim otoczeniu dochodzi do atawistycznych relacji międzyludzkich. Żeby lepiej oddać nastrój krańcowych postaw społecznych wynikających z potrzeby dominacji czy wykluczenia Zawadzki powołała archetypiczny język ikoniczny. Naścienne malarstwo (in situ) przedstawiające opresyjne relacje wspólnotowości przenosi nas z powrotem do wspólnej jaskini.

Piotr Pękala
_________________________________________________________________


Within the continuation of the ende neu project, we would like to invite you to Monika Zawadzki’s exhibition entitled Two Common Rooms in Biała Gallery in Lublin. The title is a direct reference to the architecture of the exhibition space which has been divided into two neighbouring rooms. For the purpose of the exposition, the rooms have been “appropriated” and redefined. The gallery space, although considerably large, is transformed into a “cramped” two-bedroom flat

In Zawadzki’s works, a place to live is not people-friendly. The effect of closure is a synonym of the dehumanizing “tightness” typical of contemporary urban agglomeration. In such oppressive architecture, not only a human image gets deformed. “Deformation” illustrated at the exhibition is a symbolic representation of a wider problem related with a social tendency to “format” a human being. This concerns all levels of the human existence. In such environment atavistic interpersonal relations are developed. In order to more explicitly show the nature of extreme social attitudes stemming from the need of domination or exclusion, Zawadzki created an archetypal, iconic language. Murals (in situ) depicting oppressive relations within communities take us back to the common cave.








 





Dwa wspólne pokoje Moniki Zawadzki

- Czy mogę coś dla ciebie zrobić – spytała życzliwym tonem.
- Nie – odparł. Wypowiedział to słowo z ogromnym wysiłkiem. Zdawało się ono uwięzione wewnątrz znajdującej się w jego sercu jaskini – pustki, która powiększała się z każdą sekundą.
Philip K. Dick Ubik

pokój
Tytuł wystawy nawiązuje do filmu Wojciecha Jerzego Hasa pod tytułem „Wspólny pokój”. Z tego dzieła artystka zaczerpnęła zdanie: Specjalnie dla Ciebie zabiłam kurę, które posłużyło jej za tytuł/motto do jednej z umieszczonej na wystawie realizacji malarskiej. To zdanie, przeniesione z czarno-białego filmu w kontekst czarno-białego świata Zawadzki, jak w soczewce skupia główne problemy z jakimi artystka konfrontuje się w swojej twórczości. Wyznanie kobiety zdradza jej poświęcenie dla ukochanej osoby. W filmie Andrieja Tarkowskiego pt.: Zwierciadło (1975), taka egzekucja wymaga od bohaterki ponad-ludzkiej siły i podobnie jak to ma miejsce u Hasa, tutaj również ma to związek z samo-ofiarowaniem się dla drugiego człowieka. Zawadzki, nie bez racji jak sądzę, w tym codziennym rytuale dopatrzyła się również pierwotnej funkcji magicznej. Artystka często eksploruje pole kontaktu człowieka ze zwierzęciem. To zagadnienie nie przybrało dotychczas ani razu formy prostej narracji na temat problemu zwierząt, wynikającego z kulturowego panowania jednego gatunku nad drugim. Artystka szuka innego klucza do zdefiniowania tej współzależności. W relacji człowiek – zwierzę doszukuje się ona raczej fenomenu pokrewieństwa, jakiejś „duchowej” wspólnoty panującej w obrębie gromady ssaków. Ta metafizyczna współrzędność materializuje się w ciężkiej fizyczności artefaktów, gdzie ludzkie ciało zderza z ciałem zwierzęcia i wszystko zamyka w geometrycznym kształcie. Myślę tutaj na przykład o rzeźbie Monica (2009). Wszystko to jednak bierze swój początek już w 2002 roku w pracy zatytułowanej Największa rozkosz to unikanie kontaktów ze społeczeństwem. Ta idylliczna scena, gdzie człowiek jak zwierzę wyciąga się na plecach, a pies z charakterystycznym mu miłosnym zapatrzeniem zerka na człowieka, zawiesza stan dominacji. Artystka graficznie sugeruje dopełnianie się tych dwóch figur. Po raz pierwszy czyni z nich jedność. Dlatego z perspektywy tak rozumianej wspólnoty składanie ofiary ze zwierzęcia na ołtarzu utworzonym ze związku dwojga ludzi musi zostać odczytane jako zamach na tę harmonię. A więc, przedstawiony na wystawie mural ukazuje czarny rewers tej deklaracji. Artystka redukuje tę scenę do samych ludzi. Pozbawiając ich znaków szczególnych odziera ich z cywilizacyjnej skóry. W ten sposób powstaje procesja złożona z homoidalnych ofiarników. Homo erectus nawet pozbawiony głowy zachowuje swoją wyprostowaną postawę.

Jak zauważyliśmy galeria staje się geometrycznym zbyt ciasnym terytorium. Dwa pokoje nie wystarczą, żeby w którymś z nich pozostać suwerenem. Ciężka ściana, która rozdziela dwie przestrzenie w pewnym momencie urywa się na całej swojej wysokości co uniemożliwia osiągnięcie intymności w tym małym, ciemnym pomieszczeniu. Taka sytuacja powoduje nieuchronnie konflikty. W człowieku zaczynają dominować najniższe instynkty. Chtoniczny świat ożywa wewnątrz późnej nowoczesności. Na jednej ze ścian tego „podziemia” natrafiamy na wspomniane przedstawienie ukazujące izokefalicznie przedstawiony rząd postaci. Są to dwie, nierówne liczebnie grupy pozostające w dziwnej w stosunku do siebie zależności. Schematyczne przedstawione ludzkie kontury widziane z profilu, wypełnione są czarną barwą, będącą kolorem ziemi. Starożytna konwencja ukazywania na jednym poziomie głów jest tutaj nieco ironicznie rozwiązana. Głowy co prawda są na jednym poziomie, jednakże spoczywają one w ofiarnie wyciągniętej dłoni ich właścicieli. Ucięte szyje również tworzą jedną linię. Postacie stojące na czele dwóch obozów zostały przedstawione w inny, niż towarzysze sposób. Pochyleni ku sobie wyciągają przed siebie swoje odcięte głowy tak, że stykają się one ustami. Gest pocałunku jest paradoksalnym zwieńczeniem tego pochodu ofiarników. Miłosny akt odbywa się bezpośrednio ponad głowami (sic!) wchodzących do galerii widzów. Hasło miłość wymaga poświęceń, zostaje tutaj odarte ze swojego rzekłbym romantycznego zafarbu. Zawadzki zdanie z filmu interpretuje raczej jako pierwotną gotowość na złożenie z siebie ofiary na ręce drugiego człowieka. Ta mroczna wizja miłości koncentruje się na jakiejś sferze „id”, gdzieś w dolnych rejonach, gdzie brak równoważącego „superego” jest wręcz boleśnie odczuwalny.


człowiek
Figura ludzka w świecie Zawadzki jest figurą ukazaną wręcz do bólu schematycznie. Jest takim Anyone (w 2010 roku taki tytuł nosiła wystawa w zorganizowana w CSW Zamek Ujazdowski). Są to osoby zredukowane do granic możliwości. Poza tymi granicami jest już tylko prosty podział na czerń i na biel, czyli na byt i na nie-byt, pustkę czyli na jakieś anyone. Co ciekawe obserwując te postaci ma się wrażenie, że powstały właśnie z głębokiej niezgody na schematycznie zorganizowaną współczesną rzeczywistość. Widząc kilkuekranową instalację Girls (2010), gdzie zostało niejako prze-eksponowane, pozbawione rysów twarzy nagie, kobiece ciało, odnosimy wrażenie że promieniuje ono jakąś uniwersalną mocą. Jednak z drugiej strony, bezgłośnie domaga się od widza, żeby opowiedział się po stronie przeciwnej do tego co uniwersalne czyli za tym co charakterystyczne, jednostkowe. Podobnie rzecz się ma z ukazaną na wystawie pracą pt. Skakanka gdzie przedstawione zostało perfekcyjnie „wyrzeźbione” ciało czarno-skórego mężczyzny. Muskulatura wywołuje podziw. Jednocześnie odnosimy wrażenie, że napięcie mięśni osiągnęło już swój kres. Tytułowy przyrząd służący do ćwiczeń teraz wydaje się pętać sportowca. Czyni go niewolnikiem narzuconej sobie dyscypliny. „Zapętlony” zostaje również jego rytmiczny ruch. Wykonywany w celu osiągnięcia coraz lepszej formy teraz został wrzucony na jałowy bieg. Zapętlając jego ruchy, artystka skazała go na ponad-ludzki wysiłek - zamknęła go, w zbudowanej przez niego samego, klatce.

Klatka, której właściwości przejęła galeria, najdokładniej została zobrazowana w pracy Zielona wyspa. Oczom widza ten „obraz” prezentowany jest jako pierwszy. Ukazuje on los człowieka wrzuconego w sztywne poziome ramy. Sufit pomieszczenia zostaje symbolicznie obniżony do tego stopnia, że spoczął na głowie stojącej figury ludzkiej. W ten sposób wysokość pokoju zrównała się ze wzrostem człowieka. Praca odnosząca się do darwinowskiego schematu ewolucji ukazuje następujące po sobie stadia rozwoju Homo sapiens. Rosnący ku górze symboliczny podmiot napotyka na niewzruszoną przeszkodę. Strop nie podnosi się wraz z rozwojem człowieka, lecz konsekwentnie krępuje jego emancypację. Wzrost w kierunku „superego” zostaje tutaj uniemożliwiony. W ten sposób ograniczony podmiot zmuszony jest do równie jałowej w skutkach gimnastyki co jego zapętlony kolega. Jego gigantyczna postać daje nura w mroczną toń chtonicznego „id”. Wielka, lecz skarlała osoba dołącza w ten sposób bo bohaterów zaludniających sąsiadujące ściany. Jednocześnie jego los ilustruje genezę tego pozbawionego „super” właściwości gatunku.

Piotr Pękala

Monika Zawadzki (ur. 1977), artystka wizualna. Stosując rzeźbę, malarstwo i wideo tworzy proste formy, głęboko zakorzenione formalnie w projektowaniu graficznym. Jednym z jej głównych tematów jest idea kreowania tożsamości. W swojej działalności artystycznej koncentruje się na kwestiach społecznych związanych z wyklu- czeniem, ograniczeniami, funkcjonowaniem mechanizmów jednostek i dotyczących odmienności, seksualności i cielesności. Ponadto interesuje się zagadnieniem transformacji materii. „Naturalną wspólnotę” - podzieloną na materię żywą i nieożywioną - rozumie jako symbiozę na poziomie międzyludzkim oraz w relacjach z naturą i cywilizacją. Jej prace były prezentowane na wystawach indywidualnych w Centrum Sztuki Współczesnej - Zamek Ujazdowski w Warszawie (2008, 2010) i Pinchuk Art Centre w Kijowie (2012). Angażuje się w projekty niezależne zlokalizowane na granicy sztuki i socjologii. Jest dyrektorem artystycznym DIK Fagazine; w latach 2003-2006 tworzyła niezależną i niekomercyjną galerię sztuki ZOO.